-
Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem. W sumie nigdy nie rozumiałem.
Twój ojciec jest gorszy nawet od mojej ciotki, która podłożyła mi tę przerażającą pozytywkę pod łóżko.
Jenna pokiwała głową, a potem nabrała na palec śmietanę z kawałka bezy, którą Mitch właśnie odłożył do beżowego pudełka na wynos. Sekundę potem dostała od przyjaciela po łapach.
- Czy możesz przestać? - mruknął marsząc brwi, przez jego czoło przeszła pionowa kreska. - To niehigieniczne.
- I tak mam zamiar zjeść ten kawałek do końca. Jest mój, więc mogę go dotykać tyle razy ile chcę.
- A to zabrzmiało obleśnie! - krzyknęła Shelby z chłodziarni.
Jenna tym razem pokręciła głową i kontynuowała zjadanie śmietany z najlepszej bezy na całym świecie. Zawsze myślała, że to beza, której smak może godzić ludzi lub zakańczać wojny. Dziewczyna siedziała na zapleczu cukierni „Brandy”, w której pracowali jej przyjaciele – Shelby, którą znała od roku oraz Mitch. Jego poznała przez Shelby, był jej chłopakiem.
Udowodnił to, całując ją nad bezą.
- To dopiero było niehigieniczne – wytknęła Jenna i zabrała pudełko z lady.
Shelby potarła o siebie dłonie, zmarznięte od przebywania w chłodni. Jej jasne włosy były spięte w niezwykłego koka. Jenna uważała, że jest naprawdę wspaniały, bo nawet po tak długim czasie nie wiedziała, jak Shelby jest zdolna do stworzenia czegoś z tak dużą ilością małych warkoczyków i sterczących pasemek. Dzisiaj jej kok był, zapewne przypadkowo, ustrojony plamą z lukru.
Mitch wyjął spod lady buteleczkę świeżego sosu truskawkowego i wręczył ją Jennie.
- Na pewno nie chcesz jeszcze tu zostać? - Chłopak przeczesał swoje rude włosy. - Mogłabyś zostać naszym testerem deserów. Sprawdzałabyś, czy ciasta są jeszcze świeże, czy jednak musimy się ich pozbyć.
- A przy okazji musiałabym oglądać wasze pozbawione higieny pocałunki w cukierni? - Jenna westchnęła i przytuliła pudełko do piersi. - Nie, dziękuję, to by nie wyszło. Nie wiedzielibyśmy, czy poczułam się źle od deserów, czy od waszego mizdrzenia, które wcale nie jest słodkie. Weźcie się w garść.
Przyjaciele ciągle się śmiali, gdy opuszczała cukiernię tylnym wyjściem.
Jenna nie miała ustalonego harmonogramu dnia. Nie lubiła się śpieszyć i zamierzała zjeść swoją bezę w spokoju, przed serialem, który znalazła kilka dni temu. Pośpiechem i obowiązkami zajmie się, gdy semestr znów się zacznie, a wykładowcy przytłoczą ją nauką.
Water's Craft było miastem, w którym Jenna się wychowała, razem ze swoim bratem Toby'm. Oboje znali każdą ulicę, każdy sklep i wszystkich sąsiadów. Miasto nie było duże, powierzchnia miała jedynie czternaście kilometrów kwadratowych, jednak miało najlepszą szkołę w dużym okręgu, do której Jenna szczęśliwie się załapała. Nie chciała opuszczać Water's Craft, zostawiłaby tu za wiele dobrych wspomnień.
Jednak Toby wybrał inną drogę. Nikt się nie spodziewał, że ze swoim ciepłym głosem i łagodnymi, brązowymi oczami, pójdzie do szkoły policyjnej. Był rok starszy od Jenny, ponad głowę wyższy i mieszkał sto kilometrów dalej.
Jenna i Toby, nierozłączne rodzeństwo z Water's Craft w końcu musiało pójść własnymi drogami.
Gdy Jenna w końcu dotarła do mieszkania, zostało jej mniej niż połowę bezy. Dziewczyna podziwiała swój metabolizm, gdyby działał normalnie, pewnie już nie mieściłaby się w rozmiar S.
Powitały ją ściany z krwistoczerwonych cegieł przysłonięte kilkoma plakatami. Jenna sama zadecydowała o wyglądzie mieszkania, nie do końca wiedziała, dlaczego zdecydowała się zostawić ściany całkiem gołe, lecz nigdy tego nie żałowała.
Podłoga wibrowała delikatnie od basów dochodzących z mieszkania na dole. Młody Matt najwyraźniej odkrywał w sobie talent do bycia DJ'em.
Jenna zignorowała muzykę, czy raczej coś, co ledwie można było pod nią podciągnąć, i usiadła na sofie. Odłożyła pudełko z cukierni, a potem położyła sobie na kolanach otwartego laptopa.
Jenna pokiwała głową, a potem nabrała na palec śmietanę z kawałka bezy, którą Mitch właśnie odłożył do beżowego pudełka na wynos. Sekundę potem dostała od przyjaciela po łapach.
- Czy możesz przestać? - mruknął marsząc brwi, przez jego czoło przeszła pionowa kreska. - To niehigieniczne.
- I tak mam zamiar zjeść ten kawałek do końca. Jest mój, więc mogę go dotykać tyle razy ile chcę.
- A to zabrzmiało obleśnie! - krzyknęła Shelby z chłodziarni.
Jenna tym razem pokręciła głową i kontynuowała zjadanie śmietany z najlepszej bezy na całym świecie. Zawsze myślała, że to beza, której smak może godzić ludzi lub zakańczać wojny. Dziewczyna siedziała na zapleczu cukierni „Brandy”, w której pracowali jej przyjaciele – Shelby, którą znała od roku oraz Mitch. Jego poznała przez Shelby, był jej chłopakiem.
Udowodnił to, całując ją nad bezą.
- To dopiero było niehigieniczne – wytknęła Jenna i zabrała pudełko z lady.
Shelby potarła o siebie dłonie, zmarznięte od przebywania w chłodni. Jej jasne włosy były spięte w niezwykłego koka. Jenna uważała, że jest naprawdę wspaniały, bo nawet po tak długim czasie nie wiedziała, jak Shelby jest zdolna do stworzenia czegoś z tak dużą ilością małych warkoczyków i sterczących pasemek. Dzisiaj jej kok był, zapewne przypadkowo, ustrojony plamą z lukru.
Mitch wyjął spod lady buteleczkę świeżego sosu truskawkowego i wręczył ją Jennie.
- Na pewno nie chcesz jeszcze tu zostać? - Chłopak przeczesał swoje rude włosy. - Mogłabyś zostać naszym testerem deserów. Sprawdzałabyś, czy ciasta są jeszcze świeże, czy jednak musimy się ich pozbyć.
- A przy okazji musiałabym oglądać wasze pozbawione higieny pocałunki w cukierni? - Jenna westchnęła i przytuliła pudełko do piersi. - Nie, dziękuję, to by nie wyszło. Nie wiedzielibyśmy, czy poczułam się źle od deserów, czy od waszego mizdrzenia, które wcale nie jest słodkie. Weźcie się w garść.
Przyjaciele ciągle się śmiali, gdy opuszczała cukiernię tylnym wyjściem.
Jenna nie miała ustalonego harmonogramu dnia. Nie lubiła się śpieszyć i zamierzała zjeść swoją bezę w spokoju, przed serialem, który znalazła kilka dni temu. Pośpiechem i obowiązkami zajmie się, gdy semestr znów się zacznie, a wykładowcy przytłoczą ją nauką.
Water's Craft było miastem, w którym Jenna się wychowała, razem ze swoim bratem Toby'm. Oboje znali każdą ulicę, każdy sklep i wszystkich sąsiadów. Miasto nie było duże, powierzchnia miała jedynie czternaście kilometrów kwadratowych, jednak miało najlepszą szkołę w dużym okręgu, do której Jenna szczęśliwie się załapała. Nie chciała opuszczać Water's Craft, zostawiłaby tu za wiele dobrych wspomnień.
Jednak Toby wybrał inną drogę. Nikt się nie spodziewał, że ze swoim ciepłym głosem i łagodnymi, brązowymi oczami, pójdzie do szkoły policyjnej. Był rok starszy od Jenny, ponad głowę wyższy i mieszkał sto kilometrów dalej.
Jenna i Toby, nierozłączne rodzeństwo z Water's Craft w końcu musiało pójść własnymi drogami.
Gdy Jenna w końcu dotarła do mieszkania, zostało jej mniej niż połowę bezy. Dziewczyna podziwiała swój metabolizm, gdyby działał normalnie, pewnie już nie mieściłaby się w rozmiar S.
Powitały ją ściany z krwistoczerwonych cegieł przysłonięte kilkoma plakatami. Jenna sama zadecydowała o wyglądzie mieszkania, nie do końca wiedziała, dlaczego zdecydowała się zostawić ściany całkiem gołe, lecz nigdy tego nie żałowała.
Podłoga wibrowała delikatnie od basów dochodzących z mieszkania na dole. Młody Matt najwyraźniej odkrywał w sobie talent do bycia DJ'em.
Jenna zignorowała muzykę, czy raczej coś, co ledwie można było pod nią podciągnąć, i usiadła na sofie. Odłożyła pudełko z cukierni, a potem położyła sobie na kolanach otwartego laptopa.
Uruchomił
się kilka sekund po naciśnięciu klawisza.
I prawie spadł na podłogę.
Jenna podskoczyła, gdy na ekranie wyświetlił się dokument, którego sama nigdy w życiu nie pisała.
I prawie spadł na podłogę.
Jenna podskoczyła, gdy na ekranie wyświetlił się dokument, którego sama nigdy w życiu nie pisała.
Pomóż
mi pomóż mi nie jestem martwy to nie żart pomóż mi proszęproszę
Gdyby
Jenna nie była wystraszona, na pewno pomyślałaby, że ktokolwiek
to pisał, zapewne nie lubi się z ortografią. Jednak była
wystraszona, bardzo.
Skasowała słowa z dokumentu i już chciała odłożyć laptopa, a najlepiej wyrzucić go przez okno, i wtedy się zawahała. Mogła sprawdzić, czy to na pewno nie był głupi kawał.
Skasowała słowa z dokumentu i już chciała odłożyć laptopa, a najlepiej wyrzucić go przez okno, i wtedy się zawahała. Mogła sprawdzić, czy to na pewno nie był głupi kawał.
W takim razie, kim jesteś? -
Napisała, po czym odłożyła laptopa na stolik kawowy.
Jeśli
jej mieszkanie naprawdę coś nawiedza, równie dobrze mogło jej
odpisać teraz. Jenna dopiero po kilku sekundach uświadomiła sobie
jak niewiarygodnie głupio brzmiało to zdanie.
Przez chwilę Jenna była zdezorientowana cichym stukaniem, wkrótce zorientowała się, że ten dźwięk wydają wytarte klawisze laptopa. Poruszały się same, bez pomocy człowieka, zupełnie jakby duch postanowił napisać powieść.
Przez chwilę Jenna była zdezorientowana cichym stukaniem, wkrótce zorientowała się, że ten dźwięk wydają wytarte klawisze laptopa. Poruszały się same, bez pomocy człowieka, zupełnie jakby duch postanowił napisać powieść.
Jestem
człowiekiem jak ty jestem w śpiączce sprawdź jak nie wierzysz
Jenna
nie wierzyła w zjawiska paranormalne. Jednak teraz, kiedy jej laptop
sam z siebie pisał do niej, mogła spokojnie zacząć krzyczeć.
Albo zacząć kopać głębiej.
Albo zacząć kopać głębiej.
Skoro
jesteś w śpiączce, jakim cudem ze mną rozmawiasz?
Odpowiedź
nadeszła szybko.
Gdybym wiedział
to bym do cholery powiedział
„Niemiło”
pomyślała Jenna. Nadal czuła się, jak wariatka albo jak śniąca
osoba, przez rozmawianie z własnym laptopem.
Jak
się nazywasz? I jakim cudem możesz nawiedzać laptopa?
Jenna
czekała, ale tym razem odpowiedź nie nadchodziła. Zdjęła dłonie
z klawiatury, wcisnęła się głębiej w sofę. Może to już koniec
bliskiego spotkania trzeciego stopnia?
I wtedy klawisze ponownie zastukały. Jenna zauważyła, że rozmawianie działa tylko wtedy, gdy sama nie dotyka klawiatury.
I wtedy klawisze ponownie zastukały. Jenna zauważyła, że rozmawianie działa tylko wtedy, gdy sama nie dotyka klawiatury.
Nie
jestem duchem na boga po prostu na nim piszę ty mnie nie widzisz
Brak
przecinków zaczął naprawdę przeszkadzać Jennie, irytująca
rzecz, zupełnie jak drapanie paznokciami po tablicy.
Po uświadomieniu sobie dokładnego znaczenia słów z ekranu, Jenną wstrząsnął dreszcz. Pomysł, że ktoś jest w tej chwili w jej mieszkaniu, a ona nie może go zobaczyć, zmroził jej krew w żyłach. Zupełnie, jakby jej naczyniami krwionośnymi płynęły kawałki lodu, docierały do każdej komórki ciała.
Po uświadomieniu sobie dokładnego znaczenia słów z ekranu, Jenną wstrząsnął dreszcz. Pomysł, że ktoś jest w tej chwili w jej mieszkaniu, a ona nie może go zobaczyć, zmroził jej krew w żyłach. Zupełnie, jakby jej naczyniami krwionośnymi płynęły kawałki lodu, docierały do każdej komórki ciała.
Jak
się nazywasz? Gdzie jesteś? - Wystukała
Jenna i natychmiast się odsunęła, dając duchowi-nie-duchowi
przestrzeń.
Ash
corey jestem w szpitalu świętego bernarda potrzebuję wyjść jak
tylko się obudzę sprawa życia i śmierci
I mam tak po prostu
iść i sprawdzić? - Jenna
zacisnęła dłonie w pięści, by opanować ich drżenie. Po chwili
rozluźniła je i kontynuowała pisanie.
- „Witam, przyszłam zobaczyć chłopaka, który wydaje się
duchem, ale tak naprawdę nie jest duchem”? Pomyślą, że jestem
nawiedzona.
Oczywiście
nie miała zamiaru zadać takiego pytania. Wykręciłaby się jakoś,
zawsze mogła skłamać, że jest z rodziny. Jednak pozostawało
jedno pytanie.
Dlaczego Jenna w ogóle miała pomagać?
Dlaczego Jenna w ogóle miała pomagać?
Nie
pomyślą że jesteś nawiedzona daj spokój ja naprawdę potrzebuję
pomocy
Jenna
postanowiła zadać swoje pytanie.
Dlaczego
w ogóle miałabym ci pomagać?
Zanim
nadeszła odpowiedź, zdążyła minąć pełna minuta.
Bo
bez tego mnie zabiją
_____________________
No i za nami rozdział drugi. Chciałam tylko powiedzieć, że prawdziwa beza "której smak może godzić ludzi lub zakańczać wojny" jest tak samo dobra, jak mówi Jenna. Byłam, jadłam, polecam.
No i za nami rozdział drugi. Chciałam tylko powiedzieć, że prawdziwa beza "której smak może godzić ludzi lub zakańczać wojny" jest tak samo dobra, jak mówi Jenna. Byłam, jadłam, polecam.
Trzymajcie się!
Przyjemnie się czyta :-)
OdpowiedzUsuńPiszesz coraz lepiej. Oby tak dalej! :-) Czekam na nastepny rozdział.
OdpowiedzUsuńTak dlugo czekalam na nowe opowiadanie. I w koncu sie doczekalam :-) jest swietne, a moze i nawet lepsze od poprzednich? Naprawde mnie wciagnelo i teraz nie moge sie doczekac kooejnych rozdzialow. Mam wiec nadzieje, ze pojawia sie jak najszybciej :-) weny!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrafiłam przypadkiem i zostaję na stałe! :))
OdpowiedzUsuń28 year-old Software Engineer IV Kori Ertelt, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Nömadak TX and Skydiving. Took a trip to Greater Accra and drives a Ferrari 275 GTB/4*S ART Spider. ich wyjasnienie
OdpowiedzUsuń